sobota, 20 lipca 2013

3. 'The chosen... Wretched and Divine.'


Przepraszam was za takie lekkie zaniedbanie, ale ostatnio mało bywałam w domu i nie miałam okazji zbytnio dorwać się do worda i pociągnąć to dalej. W końcu się jednak udało. Bardzo budujące est to, że ktoś czeka na kolejne rozdziały ♥
Dobra, ja kończę podziękowaniami za wszystkie wejścia i komentarze i przechodzimy do rozdziału.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Czy jedyni uchowani liderzy, którzy mają ratować ten świat, raczyliby wstać do jasnej cholery?!
Dało się słyszeć na środku wielkiego pustkowia wrzask niewysokiego mężczyzny, o długich, czarnych, zmierzwionych włosach.
- Ja piernicze, nie drzyj się tak!
Odkrzyknął zaspanym głosem jeden z czwórki śpiących mężczyzn. Również czarnowłosy, jednak zdaje się najchudszy z nich. Cała ta piątka była do siebie nieco podobna. Wszyscy mieli włosy koloru czarnego, potargane. Ubrani byli w skóry powybijane ćwiekami, na rękach mieli rzemienie oraz, co po niektórzy, bandany na głowach.
- Jak się tu zaraz nie przywleczecie, to osobiście spuszczę wam wpierdol!
Krzyknął jeszcze raz, tym razem z groźbą, niewysoki mężczyzna, stojąc przed jedynym z namiotów, koloru piaskowego. Chwile później znalazła się przed nim żądana czwórka, z czego co niektórzy przeciągając się, a inni dalej pochrapując.
- Świetnie. Jeśli tak wygląda wyzwolenie ludzkości, to ja chyba rezygnuję…
Wymamrotał przed chwilą krzyczący mężczyzna.
- Jinxx, wyluzuj. Wiemy, że obecnie sytuacja wygląda dość nieciekawie, ale niewyspani też niewiele zdziałamy.
Powiedział, poprzedzając to ziewem, najwyższy i najmłodszy z mężczyzn.
- To proszę, wracajcie do spania. Ja sam przywitam ten babski oddział zmierzający w naszą stronę.
Rzucił lekko Jinxx, jakby była to tylko nieistotna informacja.
- Czy powiedziałeś „BABSKI oddział”…?
Zapytał z zaciekawieniem mężczyzna o najbardziej delikatnych rysach twarzy, który dopiero co otworzył oczy ze swojej drzemki na stojąco.
- A ten Deviant tylko o jednym…
Szepnął do siebie kolejny z panów, który jeszcze chwilę temu opierał głowę na ramieniu przyjaciela i wtórował mu w drzemce.
- CC, przyznaj, że już dawno nie było tu żadnej kobiety. Powinniście się cieszyć, chyba…?
Powiedział z lekkim wyrzutem Deviant, zerkając na kolegę.
- Skończcie. O jakim „oddziale” mówiłeś, Jinxx?
Uciszył swoich pobratymców ostatni z mężczyzn, który po raz pierwszy się odezwał.
- Dzięki, Jake.
Mruknął do kumpla Jinxx i odchrząknął zwracając tym samym uwagę reszty.
- Od jakiegoś czasu złapałem kontakt z Mistyczką jakiejś grupy wojowniczek. Wymienialiśmy tylko zrywki informacji. Zdaje się, że ta dziewczyna jest bardzo młoda, albo się dopiero uczy… Mniejsza. Te kobiety nas szukały. No, przynajmniej planowały znaleźć . Tak czy owak, dałem małej znać gdzie jesteśmy, a ona dzisiaj dała mi do zrozumienia, że wyruszają w drogę, żeby nas znaleźć.
Pozostała czwórka patrzyła wyczekująco na Mistyka, wyłapując kolejne informacje.
 - Sam miałem właśnie dość dziwny sen, zanim mnie nie obudziłeś, ale myślałem, że to tylko przypadek. Jednak teraz zmieniałoby to trochę postać rzeczy...
Dodał najwyższy z mężczyzn, przeczesując dłoniom włosy. Wszystkie oczy zwróciły się na niego.
- Śnił mi się niewielki oddział – jakieś dziesięć kobiet - idących w dwóch kolumnach, a przed nimi jeszcze trzy. Jedna z nich,  wskazywała drogę. Na pewno była też z nich najmłodsza. Pozostałe dwie wyglądały na liderki.
Wyrzucił z siebie niebieskooki, widząc zdziwione spojrzenia towarzyszy.
- Przypadek? Pff... Stary, wcale nie jesteś Prorokiem, w tej grupie…
Wymamrotał z ironią w głosie CC.
- Tak czy inaczej, za jakiś czas, będziemy mieli tu gości. Mamy jakiś plan?
Dopytał się Jake, gasząc CC'ego w jego przemyśleniach i widząc wkurzonego młodego.
- Przecież nie będziemy walczyć z tymi dziewczynami!
Żachnął się Deviant.
- Ashley, czy ty zdajesz sobie sprawę, że są to nieznane nam wojowniczki?
Zapytał retorycznie, lekko podenerwowany lekkomyślnością przyjaciela, Prorok.
- A wy wiecznie wszystko siłą…
Dorzucił się CC, zza ramienia Ashley’a.
- … powiedział Niszczyciel.
Mruknął sarkastycznie pod nosem Jake. Panowie lekko zachichotali, co nieco rozładowało atmosferę wkurzonych i zaspanych wojowników.
- To inaczej… Skoro mamy tu Proroka i Mistyka, to może któryś byłby łaskaw przybliżyć nam przybycie dam?
Zapytał, dość złośliwie patrząc na niebieskookiego i na Jinxx’a, Deviant. Wywołani wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Stanęli naprzeciw siebie, w odległości ledwie kilku centymetrów i obaj zamknęli oczy. Mistyk wyciągnął z kieszeni czarny różaniec, zakończony dziwnym pentagramem i oplótł nim dłoń swoją i przyjaciela.
- Mam kontakt.
Szepnął Jinxx, na co Prorok mocniej zacisnął powieki.
- Będą u nas jutro o świcie.
Powiedział chwilę później, otwierając szeroko swoje błękitne oczy.
- Brawo, młody.
Puścił mu perskie oko Deviant. Był jednym z najstarszych z całej piątki. On i Niszczyciel, byli w tym samym wieku. Wiedział, że Andy – Prorok, musi się jeszcze sporo nauczyć. Wiedział też, że to właśnie Andrew będzie ich ostatecznym przywódcą. Musieli go wspierać i dawać możliwości rozwoju, co było tu trudne. Wiecznie musieli dopilnować oddziałów, powiększać Legion, ruszyć na misję… Czasami umykało im wiele przyziemnych chwil, które są potrzebne każdemu z nas. Musieli być jednak zjednoczeni. Zostali wybranymi. Zostali Wild Ones i muszą teraz wypełnić przeznaczoną im misję. Jeremy – Mistyk. Jake – Żałobnik. Christian – Niszczyciel. Andrew – Prorok. Ashley – Deviant. Choć każdy z nich wiedział, że musi się poświęcać jak może, czuli też, że jako ludzie jest im coraz ciężej. Bo tym właśnie byli. Posiadali cenne i wybitne zdolności, jednak wciąż nie zwalniało ich to z faktu człowieczeństwa. Byli rozdarci pomiędzy dwoma światami.
Wybrani… Nieszczęśni i Boscy.





piątek, 19 lipca 2013

Liebster Award

Okej, to jako, że zasady znamy, to ja bardzo dziękuję za nominację, Andy z bloga:
http://the-church-of-fools.blogspot.com
Dzięki miśku ♥

1. Co jest twoim największym marzeniem?
Obecnie, wyjechać do Stanów i zamieszkać w Kalifornii, a tam znaleźć jakąś satysfakcjonującą robotę. Coś z muzyką, może piercing, albo tatuaże...

2. Dzięki czemu się uśmiechasz?
Dzięki drobiazgom! Wczoraj na przykład jakiś chłopczyk uśmiechnął się do mnie na ulicy. Miał jakieś 5 lat i nie mogłam nie odwzajemnić tego :)
A poza tym moje pasje. Muzyka, teatr... To mi sprawia przyjemność i daje siłę iść na przód ^^

3. Gdzie chciałbyś udać się w podróż?
Jak mówiłam, obecnie jestem zakochana w USA. Chciałabym zobaczyć każdy stan po kolei.

4. Masz drugie imię? Jakie?
No stety, niestety. Teresa - nie znoszę go, nawiasem mówiąc.

5. Czym się inspirujesz?
Inspiruje mnie mnóstwo rzeczy. Począwszy od zwykłego letniego wieczora, przez rozmowę z przypadkowymi ludźmi, do naszych chłopaków z BVB.

6. Gdyby dało się spełnić twoje 3 życzenia, co by to było?
Haha, teraz mam dylemat! ;D
Te najbardziej szalone, czy najbardziej prawdopodobne życzenia...
A niech stracę!
1. Zostać światowej sławy gitarzystką.
2. Wyjść za mąż za Ashley'a Purdy'ego lub Christiana Comę (lol, nie wierzę, że jednak to napisałam xD).
3. Oczyścić świat z nietolerancji i krótkowzroczności.

7. Boisz się czegoś?
No pewnie, jak każdy! Nie znoszę robactwa wszelkiego rodzaju, a moim największym strachem jest chyba śmierć.

8. Ulubione zwierzę?
Tygrys ♥

9. Gdybyś przez jeden dzień mogła być dowolną osobą na świecie, to kim byś była?
Nooo to sie może odwołam do punktu szóstego, ustęp drugi... xD
Dziewczyna Ash'a to wcale nie byłby zły deal, i w sumie jakby do tego jednego dnia pociągnąć noc, to ja jestem za! Haha ;D

10. Wolisz odpoczynek aktywny czy bierny?
Generalnie aktywny. Nie lubię siedzieć w miejscu i się zanudzać. Chociaż z drugiej strony lubię spanie. Więc jak już zasnę, to koniec. Póki co mój rekord wynosi 14 godzin kimania, bez przerwy xD

11. Lubisz pisać opowiadania?
No ba! Inaczej moje dwa blogi nie miałyby sensu ; )

Dzięki za fajne pytania mała :***

wtorek, 9 lipca 2013

2. 'Kira, Elizabeth, Luna'


Jesteście niemożliwi! Naprawdę, uwielbiam was! Blog działa zaledwie tydzień a już ma 12 obserwatorów i 154 wyświetlenia, nie wspominając już o 11 komentarzach. Dziękuję wam z całego serca. Neryo, krytyka też jest potrzebna! Cieszę się, że ktoś też napisał jesli coś mu się nie spodobało.
I nie licz, ze tak szybko odwołasz nasz ślub! ^^
Z góry informuję, że nasi Wild Ones pojawią się już w następnym rozdziale. Cierpliwości miśki.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
-
Aaaa!
Kira przebudziła się raptownie, krzycząc i czując zimny pot spływający po jej twarzy i plecach.
- Co się stało, Kira?
Zapytała jedna z wojowniczek.
- Nic, ja po prostu…
Próbowała wszystko jakoś poukładać, dojść do siebie, odzyskać zimną krew.
- Diana.
Powiedziała do siebie Kira stanowczo i wstała, całkowicie już opanowana.
- Macie znaleźć moją siostrę. Czuję, że wpakowała się w kłopoty.
Młoda przywódczyni wydała, nie znającym sprzeciwu głosem, polecenie  zebranym dookoła niej ‘siostrom’.
- Mamy przeszukać całą pustynię?
Dobiegł gdzieś z tłumu sarkastyczny głos jednej z oburzonych dziewczyn.
- Jeśli zlekceważycie rozkaz, możecie nie wracać. Pamiętajcie, że tam czeka STRACH. Zobaczymy ile z was dożyje jutra…
Kira lodowatym głosem pogroziła młodym rebeliantkom, po czym odeszła bez słowa w głąb jaskini, która obecnie była bazą buntowniczek.
Młoda przywódczyni szła wolno wypatrując gdzieś skrywającej się z nimi mistyczki.
- Twoja siostra żyje, Kiro.
Dziewczyna szybko odwróciła się. Tuż za jej plecami stała bardzo młoda dziewczyna. Zdaje się najmłodsza ze wszystkich znajdujących się w obozowisku. Mogła mieć około siedemnastu lat.
- Elizabeth. Nie zakradaj się do mnie w ten sposób.
Powiedziała, równie surowym co wcześniej, głosem Kira.
- Nie złość się tak. Z tym grymasem wyglądasz na jeszcze starszą. Wiem, że nie jest ci łatwo piastować urząd odziedziczony po ojcu, ale sprawujesz się naprawdę dobrze…
Elizabeth zaczęła próby rozchmurzenia przywódczyni, na co ta, jedynie prychnęła pogardliwie.
- Nie rozumiesz, mała? Nie możemy się bezczynnie chować. Trzeba zacząć przygotowania do ostatecznej walki. Póki co zostałyśmy zdane same na siebie. Kiedy zdecydowano, by wszystkie kobiety poszły szukać schronienia, daleko od swoich domów, rodzin i mężów, żaden z tych durnych samców nie pomyślał o tym, że to nie uchroni nas przed zagładą. Ojciec widział co się szykuje i kazał mi poprowadzić te wybrane, a ja nie mogę go zawieść. Kazał mi też opiekować się siostrą.
Wydusiła z siebie wojowniczka, zaciskając mocno pięści.
- Spokojnie. Miałam w nocy wizję. Diana jest ranna, ale żyje.
Zakończyła rozmowę siedemnastolatka, siadając na ziemi tuż przy ognisku. Kira wpatrywała się w małą nieodgadnionym wzrokiem.
- Jesteś pewna?
Zapytała dość cicho przywódczyni. W jej głosie dało się wyczuć troskę o siostrę. Bała się, że mogła ją stracić. W końcu na pustyni codziennie ginęli ludzie. Ale jej siostra, Diana, to nie ‘ludzie’. Jej nie mogło nic się stać. Elizabeth spojrzała wielkimi oczami, obleczonymi fioletowymi tęczówkami, na kobietę i pokiwała przytakująco głową.  Kira mogła lżej odetchnąć. Ulżyło jej na wieść, że siostra żyje. Zaufała Elizabeth. W końcu była potężną mistyczką. Młodą i niedoświadczoną, dopiero się uczącą, ale jednak.
- Mogłabyś naprowadzić nas na jej ślad?
Zapytała kobieta dosiadając się do dziewczyny o fiołkowych oczach i wpatrując się w płomienie. Młoda patrzyła nieprzerwanie w ogień, jedynie uśmiechnęła się przelotnie, cwanym uśmieszkiem. Elizabeth nabrała w dłoń odrobinę piachu z ziemi i rzuciła go mocno w płomienie. Trzasnęło, pojawiło się kilka iskier i ogień zgasł. Dym który się unosił był gęsty i mlecznobiały. Pokazywały się w jego kłębach różne kształty i znaki.
- Diana znajduje się w twierdzy STRACH’u.
Powiedziała sztywno dziewczyna.
- CO?!
Krzyknęła przywódczyni i zerwała się na równe nogi.
- I ty mi mówisz, że ona żyje?! Już chyba niedługo… Nie słyszałam, żeby ktokolwiek wyszedł stamtąd żywy!
Mówiła podniesionym głosem Kira. Był to głos gniewu. Tak młoda wojowniczka tamowała pokłady rozpaczy i smutku. Teraz bała się o siostrę jeszcze bardziej. Wiedziała, że niezmiernie ciężko będzie ją odzyskać. Ba! W ogóle się do niej dostać! Ale musi spróbować. Nie może zostawić Diany.
- Uspokój się, Kiro!
Uciszyła ją stanowczo siedemnastolatka, na co przywódczyni zastygła w bez ruchu, wpatrując się hardo w dziewczynę.
-  Same nie damy rady, to pewne. Będziemy potrzebować pomocy.
Wolno i opanowanie powiedziała Elizabeth, patrząc w oczy Kiry.
- Pomocy?! Na tej pustyni mamy znaleźć jakąś P O M O C?!
Zapytała kpiąco kobieta w ironicznym tonie.
- Pamiętasz te pogłoski o Wild Ones?
Odpowiedziała pytaniem na pytanie mistyczka.
- Tak. Ojciec mi o nich opowiadał. Przecież to tylko legenda. Proroctwo, że a nuż kiedyś się pojawią.
Wyrzuciła z siebie wciąż zbulwersowana wojowniczka, ostatnie wypowiadając dość ironicznie.
- A gdybyś dowiedziała się, że jednak oni się pojawili?
Dopytywała się znaczącym tonem dziewczyna.
- Chcesz mi powiedzieć, że wiesz o nich i mnie nie powiadomiłaś?
W przywódczyni odezwał się instynkt samicy alfa i spojrzała groźnie na Elizabeth.
- Po pierwsze nie pytałaś. A po drugie to sama nie jestem całkiem pewna. Złapałam jakiś czas temu więź telepatyczną z ich Mistykiem. O ile moje umiejętności nie zawodzą, powinni znajdować się w obrębie 40 kilometrów od nas.
Powiadomiła fiołkowo oka, zaciskając przy tym powieki, Kirę.
- I co? Skąd masz pewność, że nam pomogą?!
Dwie rozmówczynie dobiegł nagle głos jednej z wojowniczek. Była to Luna – generał głównego korpusu Armii Wybranych. Pomimo niepozornego wyglądu była bardzo silną wojowniczką. Ciężką pracą w Armii zapracowała na swoje stanowisko. Co prawda miała jedynie 22 lata, jednak życie pokazało jej nie raz swoje brutalne strony.
- Bo Mistyk już się zgodził.
Odparła niewzruszona wrzaskami Elizabeth z lekkim uśmiechem.
- Jutro o świcie wyruszamy znaleźć ich obozowisko.
Zarządziła Kira i oddaliła się w stronę ćwiczących walkę wojowniczek.

niedziela, 7 lipca 2013

1. 'F.E.A.R. Transmission: Stay Close'


„Szybciej. Przecież nie dogoni mnie. Cholera, jest szybki! Dawaj dziewczyno, bo zginiesz.”
Takie myśli powtarzała sobie właśnie w podświadomości Diana. Nagle po długim biegu, zatrzymała się. Nic nie słyszała.
„Zgubiłam go?”
Pomyślała i postanowiła odwrócić się. Jednak kiedy tylko to robiła jedyne co miała przed oczami to ciemność, a jej głowę rozsadzał niemiłosierny ból. Obezwładnił ją. Dziewczyna bardzo się bała w głębi serca. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek otworzy oczy…
Kolejny dzień na tym wielkim pustkowiu, o którym zdaje się Bóg już dawno zapomniał. Bóg? O czym my tu mówimy…? Tutaj ludzie już od dawna nie używają tego słowa. Bóg dla nich przepadł. Pozostał tylko STRACH. F.E.A.R. Teraz to on stał się centrum i majestatem, który decyduje o tym kto przeżyje. Nikt nigdy nie widział jego prawdziwego oblicza, ale krążą opowieści, że jego prawdziwa postać jest przerażająca i utkana z czarnych dusz zawierających strach wszystkich poległych. Co niektórzy ryzykują stwierdzeniem, że F.E.A.R. nie ma postaci. Mówią, że to ludzie stworzyli coś takiego, by wzbudzić w innych strach i siać spustoszenie. Przejąć kontrolę. Nikt naprawdę nie wie, która strona sporu ma rację. Jedno jednak wiadomo na pewno. STRACH nie wybiera. Kiedy wejdziesz w jego posiadanie zostajesz jego więźniem, bądź sługą. Nic innego nie wchodzi w grę. Ludzie mówią, że na tym wielkim pustkowiu gdzieś kryje się kilku wybranych, którzy mają zmierzyć się ze STRACH’em. Mówią, że są to tak zwani WILD ONES. Czy jednak uda im się przywrócić światło i odrzucić cień? Czy są ludźmi, czy może herosami? Mówią, że przyjdzie czas, a wtedy ich armia powstanie i zwalczy mrok. Pytanie tylko, czy zdążą, zanim STRACH opanuje wszystko i wszystkich…?
Diana uchyliła jedną powiekę lekko i pierwsze co ujrzała to ciemność. Absolutny mrok. Do jej uszu dobiegały jakieś ciche jęki i odległe krzyki rozpaczy.
„To koniec.”
Pomyślała i spróbowała wytężyć mocniej wzrok, żeby dojrzeć w przerażających ciemnościach cokolwiek. Po chwili wszystko stało się bardziej przejrzyste. Dziewczyna była przywiązana do wielkiej, mosiężnej kraty. W odpowiednich odległościach ujrzała innych ludzi, również uwiązanych do metalowej konstrukcji. Dalej widać był jedynie niekończący się ciemny korytarz. Wszędzie czuć było wilgoć i brud, a o odrobinie światła nie było mowy.
„Światło to nadzieja. Nawet to chcą nam odebrać.”
Pomyślała rozgoryczona Diana i oparła głowę na związanych dłoniach. Czuła się niesamowicie zmęczona. Próbowała zamknąć podświadomość na wrzaski cierpienia dochodzące ją z daleka. Myślała o świetle, o ucieczce, o tym, że ktoś ją wyswobodzi… Przeżyje. Musi.
Kiedy już oddalała się w objęcia morfeusza usłyszała tylko dość mocny, męski głos przemawiający prze megafony.
- Spodziewamy się, że bitwa o ludzkość się rozpoczyna.
Z każdym z powstań,
Niejasne poczucie bezpieczeństwa rozpali w tobie,
Skrytą cienistą drzazgę wątpliwości.
Wobec tych, którzy chronią i bronią.
Pozwól myślom uciec i zachowaj spokój.
Zostań blisko STRACHU. Tylko my możemy być obroną.

Ten głos majaczył jej gdzieś w otchłani podświadomości. Na wpół śniąc dziewczyna przetwarzała wolno informację. Czuła zderzenie w jej myślach i sercu. Wiedziała, że musi walczyć. Wiedziała, że to ona jest tym powstańcem wolności i musi wytrwać. Z drugiej strony, czuła w głębi myśli ten głos… „Zostań blisko STRACHU”…  Tocząc kolejną walkę, walkę myśli, odpłynęła do krainy snu. Była wyczerpana i musiała odpocząć. Czuła palące rany i siniaki, ale potrzebowała spokoju. Musiała nabrać sił, by zwalczyć swoje słabości. Nie może zawieść przyjaciół, siostry… siebie. Została rebeliantką i nie ma już powrotnej drogi. Jako jedna z wybranych musi stawić czoła ostatecznemu przeciwnikowi.

sobota, 6 lipca 2013

The Story Of The Wild Ones.

Witajcie! Na blogu zamieszczać będę opowiadanie z udziałem Black Veil Brides, w całości oparte na ostatnim studyjnym albumie zespołu - Wretched and Divine: The Story Of The Wild Ones.
Historia opowiadać będzie o pięciu Wild Ones, na których barkach spoczywa uwolnienie świata od kontroli F.E.A.R. (STRACH'u). Czy bractwo wybranych, młodych wojowniczek pomoże im? Czy ludzie przetrwają walkę na wielkiej pustyni? Czy STRACH jest rzeczywisty, czy zmanipulowany? I najważniejsze... Czy Wild Ones podołają wypełnieniu zadania? Ludzie nie wiedzą czy to herosi, czy zwykli ludzie. Ludzka natura może być im pomocą, lub utrudnieniem...?